Relacja Polki mieszkającej w moskwie:
Od tygodni ludzie robią zapasy żywności, ale i sprzętów AGD i RTV. Do sieci regularnie trafiają zdjęcia i filmiki kolejek do sklepów czy bójek o cukier.
— Limitów na zakupy przybywa. W sieci sklepów "Magnit" w rosji, która jest taką polską Biedronką tutaj, jeszcze do niedawna limity były tylko na cukier i kasze. Teraz ograniczona jest nawet liczba opakowań pampersów, które można nabyć.
Zauważa, że leki w aptekach podrożały dwukrotnie. — Na przykład, tabletki na uczulenie, które w grudniu kosztowały ok. 250 rub. (ok. 13 zł), kosztują 557 rub. (ok. 28 zł). Najstraszniejsze, że prawie skończyły się leki dla dzieci, bo od początku wojny rosjanie zaczęli robić zakupy. Z powodu sankcji nowych leków nie będzie. Jedno wyjście to kupić leki za granicą, ale to nie zawsze jest możliwe.
— Im dłużej trwa wojna, tym mniej rosjan chce protestować.
Pytani dlaczego nie protestują, odpowiadają:
"Po co protestować? Nie chcę trafić do więzienia i umrzeć w torturach"
"Nie zawracaj mi głowy wojną! Mam dzieci, rodziców — muszę ich utrzymać. Niech polityką zajmują się politycy!"
Większość ludzi w rosji boi się stracić już małe pensje, które ma lub osierocić dzieci.
cały artykuł tutaj:
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/sytuacja-w-rosji-coraz-trudniejsza-ludzie-boja-sie-protestowac-relacja/8gg6hex,07640b54